Moja mama nazwalaby ich dosadniej, ale .....niech tam.
Zapomna o Walentynkach, wiec czekoladki, kwiaty, swiecidelka i prezenty niespodzianki mozemy podziwiac u innych kolezanek, tych ,ktore maja domyslnego meza.
Nasi mezowie naleza do tych ,ktorzy na widok tortu ze swieczka zagubieni pytaja- a kto to ma dzis urodziny? Nastepnie nerwowo gmeraja w portfelu mowiac,no to kup sobie co chcesz.....dajac banknot, za ktory ich zdaniem jakis cud kupimy, a tak naprawde to najwyzej na pizame starczy he,he.
Niedomyslny maz przewaznie w TAKICH sprawach jest do niczego, w innych jego glowa pracuje na wysokich obrotach. Moze np.jadac na dzialke zrobic objazd wielokilometrowy ( nam moze wydawaloby sie, ze w celu spedzenia z nami wiecej czasu), aby kupic u konkretnego rzeznika ulubione kielbasy i przyprawione na ostro miesiwo.
Jesli popelnilam blad to przyznam sie z radoscia.
Poki co jestem przewodniczaca klubu zon NIEDOMYSLNYCH mezow. Mam nadzieje, ze Wy do tego klubu sie nie zapiszecie i bede podziwiac u Was Romantycznych panow.
13 komentarzy:
No niestety ja muszę się zapisać do tego klubu. Mój mąż ma bardzo wiele zalet ale nie ma wśród nich ani ździebełka romantyzmu. Pozdrawiam:)
Ale za to budują kamienne domki....
Uściski!!!!!
wstępuję do klubu:(
ja nawet o banknocie na piżamę mogę zapomieć:)
Mi się trafił taki egzemplarz co pamięta o moich datach :-)
Uściski
A mi mój dł dzis rano buzi i że mi daje na walentynki- jakis rok szalony. pierwszy raz tak. ale 2 dni temu spadł z dachu, to może chory....
Kochana z przykrością ale nie zapisuje się do Twojego klubu.Jednak długo i intensywnie trenowałam męża by jak on to nazywa amerykańskie święto obchodzić, może za dużo powiedziane obchodzić, na romantyczną, wyjściową kolację nie mam co liczyć, ale ogromnie się cieszę z kilku tulipanków.Przesyłam buziaki i do treningu
Ja do klubu się na razie nie zapiszę, bo mąż jak dotąd spisuje się w tej sprawie na medal :)
U nas w pracy też wymieniłyśmy się serduszkami (czekoladki, lizaki, ciasteczka...) w kobiecym gronie ;) Mężowie mają poważną konkurencję. Więc mimo wszystko: Happy Valentine's Day!
Oj, masz dużo racji, ale może w następnym roku mężowska pamięć będzie lepsza, mojemu mężowi dziś okazjonalny sms przypomniał o Walentynkach, ale nie mogę narzekać! Serdeczności przesyłam!
Mnie sie wydaje, ze taka "niepamiec" to cecha srodziemnomorskich mezczyzn. Im bardziej na polnoc tym lepiej. Ale moze zle mysle...Twoj przynajmbiej chodzi do rzeznika;-). W kazdym razie ja sie dopisuje:-* Renata
Ja dostałam wczoraj jabłuszko przyniesione do pracy. Wystarczy :)
zapisuję się, bo "8 marca- to komunistyczne swieto a walentynki wymysliła zgniła Ameryka"- cytat wiadomo czyj:)
Sporo tych klubowiczek,bo ja też,ale czy to takie ważne.Kochamy dzieci,wnuki.Myślę, że ważniejsze jest(dla mnie)mieć kogo kochać.Patrzę na samotne,ładne dziewczyny w rodzinie i zastanawiam się nad błędami ich matek-dlaczego do tego doszło.Ja walczę z deprechą narzucając sobie wolontariat w Domu Małego Dziecka.Umówiony dzień,godziny i muszę wyjść.Obraz bardzo mi się podoba,zanim doczytałam tekst do końca,pomyślałam,że prezentujesz cudze dzieło.Pozdrawiam Ala z Łodzi.
Prześlij komentarz